Dziennik na rogu / 19.06, 15.00:

Gorycz spektakularnej porażki naszych futbolistów na jedynych takich mistrzostwach Europy próbowaliśmy odreagować organizując własny miniturniej uliczny. W szale walki zapomnieliśmy o bożym świecie i jego instytucjach. Ten, kto za to nie płacił powiedziałby, że dla takich chwil się żyje:






Dziennik na rogu / 13.06, 15.00:



Ależ jest cudownie, jak w tym kraju słońce wyjdzie. Człowiek taki wyposzczony, to i cieszy się pięciokroć więcej. Czuje jakby sam na ten zaszczyt zasłużył, swoimi zgrabiałymi od zimna członkami, swoim mokrym tyłkiem, błotem na rowerze i na butach, swoim zawilgoconym, spotworniałym i zdziwaczałym od niepogody umysłem. Wszystko przebaczy. Obcemu nie pytając rękę poda. Do parkomatu stówę rozmieni. Zrobi latte z dziesięcioma syropami. Rzewną piosenkę na życzenie zagra. Aż mi się zdało, że to dla mnie jednego tak wszystko rozjaśniało. Wspaniała chwila.

PS. Niestety trwała pięć minut :)

Dziennik na rogu / 6.06, 15.00:


Dziś instalowaliśmy rzutnik. Perypetie bohaterów "Plebanii" i wywody sędziny Anny Marii Wesołowskiej urozmaicą nam Szafową melancholię. A tak na serio szykuje się porządny finał tygodnia. Jutro zagrają ukraińscy indie-folkowcy z MavbyDavby, w piątek Vladimirska i See-Saw, a w międzyczasie zerkniemy na mecze. Przy barze, a więc z całą esencją tej rozrywki: ciasnotą, w cieple wspólnych wyziewów, z kolektywnym myśleniem i odczuwaniem, barmanami, w których można się przeglądać i kuflami, którym po kolei odsłania się denka. Brakuje tylko smugi dymu papierosowego, która zacierała twarze i chroniła przed ryzykiem ponownego wskoczenia we własną skórę, no ale cóż. Władza-wiedza wie swoje i nie wolno.

Z innych nowości dnia - K. przerzucił się z Carlsberga na Kasztelana. Tłumaczy, że jest "świeższy i lżejszy". Drugi fundament swojego światopoglądu pozostawił nietknięty - ma być zawsze z cytrynką wyciśniętą po nożu.