Dziennik na rogu / 23.05, 15.00:


Jak co środa przyszedł Raul, Hiszpan prowadzący u nas korepetycje. Jak co środa byłem też ja i dziewczyna, którą uczy. Patrzyłem tak na nich, maczając rogala w kawie, gdy już na dobre utknęli przy barze, i poczułem się zupełnie jak na Południu. W Krakowie w ogóle jest trochę jak na Południu. Nic się nie chce. Na mnie czekała sterta garów i remanent, na dziewczynę lekcja, na Raula prowadzenie lekcji. I to niechcenie daje lepsze rezultaty, niż dziesięć lat zaciskania zębów, które trzeba jeszcze potem wymienić, bo się kruszą. Od niechcenia, bez żadnych potknięć (dziewczyny) i tłumaczeń (Raula) rozmawiali tak sobie po hiszpańsku, a ja niechcący zaczynałem ich rozumieć. Pies oglądał pustą ulicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz