Dziennik na rogu / 29.05, 15.00:


Kawa wczoraj niemierzona, niewpisane 2 duże carlsbergi, zamówione 2 kegi kasztelana, nie mogę dodzwonić się do herbaciarza, nie kupiłem se po drodze precla i głód wykręca mnie na wszystkie strony, psa bym zjadł, pod piętnastką burczą na motorach, przeburkiwują się tymi silnikami jakby mierzyli sobie w spodniach

Dziennik na rogu / 28.05, 15.00:

Wybila 15, nie cierpie tego,ze nie mamy polskich znakow na klawiaturze, w Szafie maly ruch, przy barze oczywiscie staly klient i generalnie prowadzimy rozmowy o niczym. Wpadla Marla na kawke, w kazdym razie nie wiem co moglbym jeszcze napisac, bo nie mam tyle czasu, zatem, moj pies wyje :)

Dziennik na rogu / 23.05, 15.00:


Jak co środa przyszedł Raul, Hiszpan prowadzący u nas korepetycje. Jak co środa byłem też ja i dziewczyna, którą uczy. Patrzyłem tak na nich, maczając rogala w kawie, gdy już na dobre utknęli przy barze, i poczułem się zupełnie jak na Południu. W Krakowie w ogóle jest trochę jak na Południu. Nic się nie chce. Na mnie czekała sterta garów i remanent, na dziewczynę lekcja, na Raula prowadzenie lekcji. I to niechcenie daje lepsze rezultaty, niż dziesięć lat zaciskania zębów, które trzeba jeszcze potem wymienić, bo się kruszą. Od niechcenia, bez żadnych potknięć (dziewczyny) i tłumaczeń (Raula) rozmawiali tak sobie po hiszpańsku, a ja niechcący zaczynałem ich rozumieć. Pies oglądał pustą ulicę.

Dziennik na rogu / 20.05, 15.00:

Miał być dziennik Szafowy, będą ogłoszenia parafialne.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie: zaginęły jedyne, dwa działające noże zza baru.
Jeśli ktokolwiek wie coś na ten temat, proszę o informacje.

Dziennik na rogu / 16.05, 15.00:


Wychodzę na pole, bo siedzieć już tak dalej nie mogę. Wychodzę, bo zdaje mi się, że słyszę grad - nie ma fajek, więc z byle powodu na ten ziąb nie wyjdę.

No więc wychodzę, patrzę, a tu gzymsy na 15stce kują! Co to będzie - rozbiórka? A potem? Hotel? Bank? A może hotel i bank? Przesadzam, to pewnie jeszcze nie ten moment, ale pewne jest, że piętnastkowe towarzystwo z Ulicy Sezamkowej kończy się. Przenosi (mówiąc delikatniej). Słynna na całym skrzyżowaniu kamienica komunalna, do której miasto dokwaterowywało w latach 80. więźniów po odsiedzeniu wyroków - po prostu kończy się! Dwa pokolenia patologii idą pod buldożer nowych porządków. Żadnych narkofestiwali pod bramą, żadnych hitów ubiegłej niedzieli puszczanych z poloneza, nikt już nie rąbnie papieru z kibla, nikt nie zamknie dla zabawy w knajpie jak składasz okiennice, nikt nie pobłogosławi "szacuneczkiem". I jakoś zwyczajnie nudno się zrobi. Co myślicie?

Dziennik na rogu / 13.05, 15.00:

Wchodzą trzy piękne Panie. Różowy płaszczyk, błękitny szal, szminka i szpilki około czterdziestki. Pytają "gdzie można palić". Barmanka mówi "w trzeciej, proszę Pani". Poszły, wracają. 
 - Proszę Pani! Tam wszyscy palą! Pierwszy raz wchodzę do lokalu który śmierdzi! 
Osoby przy barze rozglądają się ze zdziwieniem. 
- No tak - mówi Barmanka - to jest sala dla palących. 
- Ale, ja się pytałam, gdzie nie można palić. 
- Ahaaaaaa, no tutaj nie można, i w drugiej sala odpowiedziała Barmanka. 
Ładna Pani z wyrzutem mówi: 
- Ale tu wszędzie śmierdzi papierosami! Czemu Pani nic z tym nie zrobi? 
Klient przy barze, były barman, mówi:
- Jeśli Pani nie odpowiada to mi przykro. 
- Pan nie jest właścicielem! - krzyknęła Ładna Pani z wielkim pchnięciem szpileczką. - Wystarczy, fuck off!
   No. Ładne Panie nie zawsze muszą być miłe. Przykro nam bardzo, ale ładne Panie nie chciały się fotografować.

Zapraszamy na zakąski, osoby które palą tylko na trzecią salę.

Dziennik na rogu / 11.05:



Dzisiejsza przygoda w Szafie, gra w siatkówke, gdzie piłka jest balonem a bar jest siatką między bańkami mydlanymi!

Dziennik na rogu / 9.05, 15.00:



Ból wyrwanej ósemki prowadzi niektórych prosto do Szafy, na odciążające pogadanki o kotach z moją przełożoną. Wszystko raczej nieplanowane. Zastanawiam się, czy mój pies rozumie ideę kawiarni (strefa zawieszonej prywatności, poznajemy się a nie oszczekujemy). Oczami mówi mi, że wolałby jednak porozmawiać

Dziennik na rogu / 8.05, 15.00



Nie wiem, co takiego jest w tej budzie, że ilekroć kończę ranną zmianę mam wrażenie, jakbym wychodził z domu i zostawiał w nim gości, a drzwi nie zamknął. W domu rodzinnym miałem kiedyś zasłony o kolorach ścian w Szafie. Jak na chłopca były trochę frajerskie, ale wyjęte ze wspomnień kojarzą się lepiej. Ot, miejsce


[Komentarz Szymka Paszko]:

Tymczasem na zdjęciu:
- Antoni Motyka, słucham?
- Panie Antoni, tu Michał Dżuła.
- O, witam. Właśnie to, Marianowi tłumaczę paradoks hydrodynamiczny zwany efektem Bernoulligo.
- O, fajnie, ale mam ważną ... .
- Otóż już tłumaczę ...
- Ale Panie Antoni, ja jadę autobusem i usiadłem na gumie do żucia i nie wiem jak szybko wywabić plamę. Ma Pan jakiś pomysł?
- Już mówię. Są dwie metody, krótsza i dłuższa. Krótsza, to trzeba włożyć spodnie do zamrażarki. Nie mylić z lodówką, hehe. Chociaż zarówno w lodówce wykorzystywany jest